Blog Pati Sołtysik prosi o zaakceptowanie plików cookie związanych z działaniem strony internetowej. Więcej informacji o plikach cookie i przetwarzaniu danych osobowych można znaleźć w Polityce ochrony prywatności.późniejAKCEPTUJE

podrozdział

Życie zdecydowanie dzieli się na etapy i rozdziały (a czasem, krótkie ale istotne podrozdziały), które odmierzamy nie tylko za pomocą czasu (dzieciństwo, dorosłość, czy okresy edukacji) ale przede wszystkim określamy nasz los przez różne wydarzenia. Szczęśliwe, smutne, straty, nowe początki, pojawienie się nowych osób w naszym życiu… 

Wszyscy od ponad roku żyjemy w pandemii i to prawda, że większość z nas mówi o swoim życiu w kategoriach przed pandemią i po, marząc o tym co będzie po jej opanowaniu, gdy wróci normalność lub zapanuje nowa bezpieczna rzeczywistość. Życie toczy się jednak dalej i te dwa światy dzieli trudny etap: w pandemii. I choć momentami może się wydawać, że „cała ta pandemia nas personalnie nie dotyczy”… to nie jest to prawdą, bo dotyczy nas wszystkich. O tym dotkliwie i na własnej skórze przekonałam się kilka tygodni temu. Powiedziałabym, że los napisał mi trudny życiowy podrozdział, trwający mniej więcej od połowy marca do połowy kwietnia, a którego skutki czuję do dzisiaj. Był to niejako miesiąc wyjęty z mojego życia, a teraz z perspektywy czasu chcę go właśnie traktować jako życiową przerwę mimo wszystko motywującą do działania i doceniania tego co mam.

Na początku marca mimo zachowania ostrożności zaraziłam się koronawirusem i pomimo, że jestem młoda i nie posiadam obciążających schorzeń współistniejących to ta choroba  naprawdę mocno mnie dopadła i były dni, że czułam się całkowicie pokonana i bezsilna. Chorowałam miesiąc, a powikłania takie jak brak smaku i węchu, problemy z koncentracją i mam wrażenie totalny brak kondycji towarzyszą mi do dziś. Wiem, że jest wielu szczęśliwców, którzy covid przeszli lekko lub wręcz bezobjawowo, ale ze mną zdecydowanie tak nie było. Naprawdę nie jesteśmy w stanie przewidzieć jak to będzie wyglądało w naszym przypadku zanim sytuacja nas nie będzie bezpośrednio dotyczyć. Tak naprawdę teraz po przejściu choroby boję się jej bardziej niż wtedy gdy „dotyczyła innych”. Wiem jak chorowanie może wyglądać i jak tragicznie może się skończyć… Takiej niemocy fizycznej i życiowej nie czułam nigdy wcześniej… Strachu o jedną z najbliższych mi osób (która chorowała w tym samym czasie) nie zapomnę nigdy… I tak wiem – w sumie mieliśmy oboje szczęście: przeżyliśmy. Teraz bez większych powikłań wracamy do formy i zdrowia. Na całe szczęście Andrzej się nie zaraził (obecnie jest już po pierwszej dawce szczepienia, a Staś jedynie dwa dni miał stan podgorączkowy). Za to jestem wdzięczna losowi i naprawdę to doceniam.

Zawsze mimo wszystko staram się szukać w życiu i tym co przynosi pozytywów. Nie jestem niepoprawną optymistką, ale staram się wyciągnąć coś dobrego z każdej sytuacji. Ze złością i bezsilnością podczas choroby reagowałam na to jak na nic nie mam wpływu, na moje samopoczucie, siłę, realizacje planów… Musiałam się zatrzymać, przestać pracować i skupić się przede wszystkim na wyzdrowieniu, a w tym trudnym czasie z jednej strony ogromnym wyzwaniem była opieka nad Stasiem, a z drugiej nie ma lepszej niż dziecko motywacji dla mamy do działania i zdrowienia również. Po raz kolejny los dał mi i mojemu perfekcjonizmowi (przejawiającemu się również w potrzebie kontroli ) przymusową ale jak się okazało potrzebną lekcję odpuszczania. Lubię być samodzielna i ze wszystkim dawać radę sama, ale tu bez pomocy najbliższych nie poradzilibyśmy sobie ze Stasiem zupełnie. Rodzina codziennie podrzucała nam zakupy, a babcia i ciocia gotowały obiady. I tak spędziliśmy moje trzydzieste pierwsze urodziny tylko we dwoje, pierwszą Wielkanoc w nowym domu również, ale dzięki zaangażowaniu najbliższych oraz kontaktom przez telefon i Skype nie byliśmy samotni. Wiem, że kolejne takie okazje będziemy świętować jeszcze bardziej gdy będziemy wszyscy fizycznie razem. Doceniam teraz mocniej to co i kogo mam obok w życiu, nie tylko od święta… 🙂

Dostałam również ogrom wsparcia i zawodowego zrozumienia. Okazało się, że choć może zabrzmi to banalnie : zdrowie po prostu jest najcenniejsze, a praca nie jest najważniejsza. Każdy termin , zlecenie można przełożyć… Za to jestem wdzięczna i wiem, że współpracuję z wyjątkowymi ludźmi. Pod tym względem życiowy podrozdział okazał się niezwykle cenną weryfikacją.

Dziś małymi krokami (jeszcze zdecydowanie nie w biegowym tempie) wracam do sił, do pracy i do działania. Uczę się cierpliwości i nowego życiowego rytmu. Może i odczuwanie smaku zdecydowanie zostało u mnie ograniczone ale apetyt na życie się zwiększył i nie zamierzam go ograniczać. Doceniam mimo wszystko ten podrozdział i zbieram siły na kolejne życiowe rozdziały.


portrety są autorstwa Izy Fotiska

Biżuteria Apart

Koszula Stradivarius

4.3 16 votes
Article Rating

Patrycja Sołtysik1 maja, 2021share

Subscribe
Powiadom o
guest

4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ada
Ada
3 lat temu

Ja chorowalam sama w domu z 2 letnim synkiem. Z tego co obserwuje choroba wyglądała u nas podobnie choć ja mówię, że covid przeszłam stosunkowo lekko bo dałam radę chorować w domu, wiem, że wielu nie ma tyle szczęścia. Odczucia mam bardzo podobne choć niestety zawodów też było wiele bo okazało się, że wielu ludzi, których uważałam za przyjaciół nie specjalnie obchodziło co się ze mną dzieje, nie mówię o realnej pomocy, nie było nawet telefonu żeby zapytać jak się czuje. To prawda, że mamy mają moc. Dla mnie najważniejszy był mój synek i dla niego mimo zmęczenia codzienne się… Czytaj więcej »

KaśkaPołożna
KaśkaPołożna
3 lat temu

dziekuje za te słowa
czekam na Tate i Ukochaną Ciocie-On na zakaźnym,Ona na OIOMie-dotąd oboje okazy zdrowia,teraz walczą o zdrowie a my czekamy na Ich powrót…
trzymam kciuki by to draństwo nie zostawiło u Ciebie trwałych powikłań-dziękuję że mogę Towarzyszyć Tobie i Twoim Chłopakom na Instagramie-nigdy nie daj zgasić NIKOMU tego blasku który masz 💐💐💐

4
0
Would love your thoughts, please comment.x