Słowo klucz: Samodzielność
Nieubłagalnie wakacje dobiegają końca i przed nami wrzesień. Dla większości dzieciaków to powrót do takich placówek jak przedszkole i szkoła, a w wielu rodzinach ten etap dopiero się rozpoczyna. Naturalny jest lęk przed zmianami i tym co nieznane. Dużo mam, z którymi mam kontakt na instagramie pisze mi „ Moje dziecko pierwszy raz idzie do przedszkola . Bardzo się boję jak to będzie…” . Mamy martwią się jak ich dziecko poradzi sobie w nowej rzeczywistości i niestety często „tylko” się martwią a nie działają.
Moja podpowiedź jest taka : nie ma się co bać tylko trzeba opanować sytuację i się do niej przygotować! Przedszkole to fantastyczna przygoda ale bez Twojej droga Mamo pomocy i zaangażowania będzie Wam obojgu trudniej.
Ja byłam ze Stasiem non-stop w domu przez trzy i pół roku. Nie korzystałam w zadzie z niczyjej pomocy, nigdy nie mieliśmy niani czy opiekunki. Jak łatwo sobie wyobrazić jesteśmy ze Stasiem bardzo zżyci ale nie ma mowy o tzw. nie przeciętej pępowinie;-)
Początkowo zakładałam że mój synek urodzony w sierpniu, pójdzie do przedszkola we wrześniu zaraz po trzecich urodzinach. Jednak czułam,że wtedy jeszcze nie był gotowy i dodatkowo nasze życie układało się wtedy bardzo rozjazdowo i wyjazdowo dlatego przesunęłam moment pójścia do przedszkola Staszka o kilka miesięcy. Tak więc Staś poszedł do przedszkola mając trzy i pół roku, w marcu 2019r. Wybrałam placówkę prywatną, ale nie przesadnie elitarną.
Wybór przedszkola to podstawa. Oczywiście każdy z nas będzie miał różne kryteria wyboru- ilość zajęć dodatkowych, wyżywienie, odległość od domu … ale jedno wymaganie jest wspólne dla wszystkich rodziców : naszemu dziecku ma być tam dobrze ! Ma być szczęśliwe, zaopiekowane i czuć się bezpiecznie.
Przedszkole Stasia mieści się 5 min drogi samochodem od naszego domu. Tak jak wspomniałam jest prywatne ( czyli płatne ok 700- 800zł z wyżywieniem miesięcznie). Uważam, że przedszkole to miejsce, w którym dziecko ma się przede wszystkim bawić i rozwijać ale nie uczyć jak w szkole. Na to przyjdzie jeszcze czas. Dlatego na wstępie odrzuciłam placówki obcojęzyczne, lub z kilkoma rodzajami zajęć dodatkowych dziennie… to nie dla nas;-)
Na około miesiąc przed tym jak Staś zaczął regularnie uczęszczać do przedszkola wspólnie odwiedziliśmy i zwiedziliśmy cały budynek.Oczywiście sprawdziłam internetowe opinie na temat tego przedszkola, ale to co było dla mnie najważniejsze to wrażenie jakie zrobiło na mnie to miejsce, atmosfera stworzona przez kadrę i miłe ciocie odrazu mnie przekonały.
Z panią wychowawczynią ustaliłyśmy też plan działania czyli stopniowej adaptacji Stasia. Na początku Stasia odbierałam przed drzemką, teraz zostaje już z dziećmi do godziny 14/15. Oczywiście nigdy nie zasnął podczas drzemki- ale panie pracują nad tym aby był cicho w tym czasie i nie przeszkadzał innym dzieciom. Super jest ich podejście, że Staś nie jest zmuszony do spania skoro nie ma takiej potrzeby, ale uczy się zasad i tego, że może nie spać ale nie wolno mu budzić innych dzieci.
Ponieważ ja pracuję zdalnie z domu, więc postanowiłam, że śniadania jemy razem – dlatego mojego śpiocha spokojnie budzę około 8 rano i po śniadaniu w domu odwożę go do przedszkola mniej więcej na 9:00/ 9:30.
Tak jak wspominałam we wstępie przygotowaliśmy się do tego nowego etapu oboje i pierwszy dzień przedszkola odbył się zarówno bez płaczu Stasia jak i jakiego mamy! Naprawdę byłam spokojna i wiedziałam, że będzie się swietnie bawił z dziećmi. Bardzo szybko też doceniłam te kilka godzin dziennie, które spędzam na pracy w dzień a nie w nocy;-)
Przy porannych rozstaniach nigdy nie było płaczu i histerii, a gdy zdarzało się że Staś miał słabszy dzień i ociągał się z pożegnaniem to ciocie spokojnie ( bez presji i robienia czegoś na siłę) przekonywały go jak będzie fajnie, a ja z kolei nawet jeśli się spieszyłam to nie dawałam mu tego odczuć i próbowałam stworzyć wrażenie, że rozstanie następuje w tym momencie, w którym to on właśnie postanowił. Wiem, że czasem kiedy rano się bardzo spieszymy jest to trudne – ale uwierzcie mi jeśli dziecko poczuje tą poranną presję będzie bardzo ciężko rozstać się bez bólu i płaczu. Parę wpisów wcześniej podkreślałam wyraźnie, że nigdy nie zgodziłam się na robienie czegoś na siłę względem mojego dziecka i dla mnie najgorszym przedszkolnym koszmarem jest wyrywanie na siłę mamie dziecka z rąk i zabieranie go do sali. Nie wyobrażam sobie fundować takie traumy Stasiowi.
No dobrze, u nas gładko poszło więc gdzie jest klucz do przedszkolnego sukcesu?
Po pierwsze w większości przypadków przedszkole nas nie zaskakuje i wiemy mniej więcej kiedy to nastąpi. Dlatego przygotowanie do takich zmian powinno być stopniowe i należy zacząć dużo wcześniej. U nas świetnie sprawdziły się sale zabaw w centrach handlowych. Na początku zostawiłam Stasia na godzinę, co jakiś czas przychodząc i kontrolując sytuację. Synek wiedział też, że panie opiekunki mają do mnie numer więc jeśli tylko będzie chciał żebym przyszła to może po mnie zadzwonić. (raz tylko skorzystał z tej opcji- bo rozbolał go brzuszek). Widziałam jak mu się w tych bawialniach podoba i jak chętnie spędza czas z dziećmi. Poza tym pomału przyzwyczajał się do tego, że są sytuacje kiedy jest pod opieką kogoś innego i tego kogoś musi słuchać. Ale wiedział też, że zawsze jestem w pobliżu. Mi jako mamie też pomogło to oswoić się z nadchodzącą nową sytuacją.
Druga sprawa, a w zasadzie podstawa sukcesu przedszkola u dziecka to: samodzielność. Nie mylić z niezależnością;-) Ja zawsze starałam się aby synek jak najwięcej rzeczy potrafił robić sam. Od poczatku dawałam mu łyżkę i widelec do samodzielnego jedzenia i mimo ogromnego bałaganu dookoła dopingowałam aby uczył się jeść sam. Oczywiście że czasem go karmię ale chodzi o zdobywanie umiejętności robienia czegoś samemu. Tak jest np. z myciem zębów. Najpierw ja myję zęby Stasiowi a potem on sobie sam lub na odwrót – Najpierw Staś szoruje ząbki a potem mama jeszcze trochę czyści. Nie oczekujmy, że czterolatek dokładnie wyszoruje ząbki ale nie wyręczajmy dzieci w tej czynności.
Buty do przedszkola wybieram na rzepy żeby właśnie sam mógł je ubrać. Uczę jak założyć kurtkę i to, że trzeba ją powiesić na wieszaczek w szafce, a nie rzucić gdzie popadnie. I miejmy cierpliwość- dla kilkulatka ubranie kurtki bywa czynnością, która trwa zdecydowanie dłużej niż u dorosłego- doceńmy wysiłek a nie przesadnie wyręczajmy dzieci w imię tego „że będzie szybciej jak my to zrobimy za niego”. Pomagajmy naszym dzieciom ale wspierając w samodzielności.
Ta samodzielność, której nauczymy w domu sprawi, że dziecko będzie czuło się pewniej w nowym otoczeniu oraz wśród pań czy cioć, które nie mogą poświęcić tyle czasu jednemu dziecku co mama w domu.
Jeśli przedszkole się zbliża to nie odpowiadajcie dziecku ani znajomym w jego obecności, że się stresujcie czy boicie jak to będzie.
Ja od początku mówiłam Stasiowi, że przedszkole jest super. Podąrzając za radami świetnej psycholog i mamy dwójki maluchów Patrycji Filak wyrzuciłam ze słownika „zostawianie” w przedszkolu ( od razu to brzmi jak porzucenie) , zastąpiłam określeniem „pójdziesz do przedszkola” oraz „będziesz w przedszkolu / będziesz się bawił” .
To na co też uczyliła mnie Patrycja to to aby spróbować ogarnąć czasoprzestrzeń dziecka, którą jak wiemy w przedszkolu głównie wyznaczają posiłki. Dlatego nie mówcie dziecku, że odbierzecie je o trzynastej albo po pracy, bo umówmy się że taki maluch nie zrozumie kiedy to tak naprawdę nastąpi. Dla niego jasne będzie, że przyjdziemy zaraz po obiedzie, albo po podwieczorku gdy pobawi się trochę z dziećmi.
Pamiętajmy też o tym że świat dziecięcy jest inaczej zbudowany niż świat dorosłego. Nie obciążajmy przesadnie dziecka stwierdzeniami „jesteś już duży” , „jesteś poważnym przedszkolakiem” . Dziecko samo da nam sygnał kiedy chce być właśnie poważnym przedszkolakiem ( i może już się bawić lego) a kiedy ma potrzebę być dzidziusiem, którego trzeba trochę więcej poprzytulać i ponosić na rękach. Moim zdaniem jako rodzice powinniśmy po prostu reagować i spełniać te potrzeby emocjonalne dzieci.
Tak jak mówiłam ja bardzo spokojnie i starannie przygotowywałam się do pójścia Staśka do przedszkola. Chciałam aby przeszedł początki bardzo łagodnie i po prostu polubił przedszkole.
Bardzo dużo dał mi do myślenia i wyjaśnił super mądry tekst funkcjonujący w sieci jako list przedszkolaka do mamy, tak naprawdę napisany przez psychologa. Tekst pomaga zrozumieć emocje małego człowieka a nam dorosłym dać instrukcje jak pomóc i nie szkodzić w tej sytuacji. Jeśli nie znacie koniecznie przeczytajcie!
Życzę Wam aby proces adaptacji w przedszkolu przeszedł gładko i bez płaczu, zarówno tego u dzieci jak i Waszego drogie mamy!
ps
Mnie jedna rzecz zaskoczyła pierwszego dnia gdy Staś poszedł do przedszkola, a ja pojechałam sama na zakupy do Lidla. Podczas rozpakowywania zakupów w domu odkryłam, że kupiłam pełno gum rozpuszczalnych, tic taców oraz żelek . Okazało się ,że to nie tylko Staś mnie na nie naciąga przy kasie… ale, że mama z tęsknoty kupuje niemal odruchowo takie słodycze dla ukochanego dziecka.
zdjęcia wykonał Łukasz
Mój kombinezon Madnezz
Biżuteria Apart
Buty Akardo
28 sierpnia, 2019share
Przeczytałam z chęci powspominania własnych doświadczeń w tym wzgledzie (syn już jest nastolatkiem) – zaadaptował sie błyskawicznie bez żadnych problemów. Poszedł jak wszyscy od września. Pani rady jak najbardziej słuszne i na pewno cenne dla wielu osób – choć oczywiście jako inspiracja, każdy zaczerpnie z nich to co odpowiada jego sytuacji rodzinnej, charakterowi dziecka etc. Mam tylko taką uwagę redakcjną do tekstu – jako czytelnik, widzę duży rozdźwięk pomiędzy treścią, a bardzo duż ilością, dużych zdjęć, które w żaden sposób nie nawiazują do treści – raczej wygladają jak zdjęcia z look booka, czy katalogu firmy odzieżowej (są bardzo łądne ale… Czytaj więcej »
oczywiście, że moje metody to tylko inspiracja:) jeśli ktoś znajdzie w nich coś dla siebie to super. co do zdjęć- zwrócę na to uwagę w przyszłości. pozdrawiam !
Kochana pięknie wyglądasz i ślicznie Ci w tym kolorze! A Staś ma już 3,5 roku… kiedy to zleciało?
dziękuje bardzo Aniu kochana ! Stasiek to już nawet cztery latka skończył… czas pędzi jak szalony!
Znalazłam dwa błędy- Podążając (podąrzając) i uczuliła (zamiast uczyliła). To nie hejt. Pozdrawiam serdecznie:)
dziękuję za czujność!